Gorące wakacje w Bysławku

W czwartek 1 sierpnia br. na dwutygodniowe wakacje do Bysławka k. Tucholi udała się grupa 18 chłopców i dziewcząt z grona służby liturgicznej naszej parafii (grupę w większości stanowili uczniowie szkół podstawowych). Tym razem dwójka opiekunów – ks. Bogdan i br. Przemek – została wzmocniona przez s. Beatę i p. Agatę (czyli naszą stałą «pomoc medyczną»), a krucjatka Patrycja dostąpiła miana uczestniczki… wspierającej Kadrę (i w nowej roli zaprezentowała się bardzo dobrze).

Ks. Bogdan rok temu – po wakacjach z grupą starszych uczestników – zapisał uwagę: wyjazd był bardzo udany, także dzięki p. Tomaszowi, u którego grupa mieszkała i żywiła się (palce lizać!), korzystała również z jego niepospolitej znajomości terenu (i osób). Zapadła więc decyzja, by za rok… powrócić w Bory Tucholskie, ale tym razem z grupą młodszych uczestników, dla których teren będzie równie odpowiedni dla spędzenia wspólnych wakacji… I tak się stało.

Bysławek sam w sobie jest ciekawym miejscem. Położony na uboczu głównych szlaków komunikacyjnych – wydaje się być enklawą z innych czasów: mieszkańcy znają się i chętnie sobie pomagają, domostwa można pozostawić otwarte w dzień i noc, wspólnota Sióstr Miłosierdzia, zamieszkała w dawnym klasztorze Sióstr Benedyktynek, podtrzymuje we wsi Bożego ducha, wieczorną ciszę zakłóca jedynie ćwierkanie pasikoników, a pobliskie, czyste jeziora nadają się wybornie m.in. do kąpieli.

Ale uczestnicy wyjazdu nie mieli leżeć do góry brzuchem w Bysławku. Program wyjazdu był bardzo precyzyjnie nakreślony, a chłopcy i dziewczęta zasadniczo nie sprawiali kłopotu podczas zwiedzania zaplanowanych miejsc i wędrówek leśnymi duktami. Mimo – a może właśnie z powodu nadzwyczaj sprzyjającej pogody! Wszyscy codziennie oczekiwali bowiem jednego: kąpieli w jeziorach. A wiedzieli, że tylko sprawne realizowanie innych punktów programu zapewnia czas na kąpiel czy upragnioną grę w piłkę. Ostatecznie chłopcy i dziewczęta aż 8 razy zażywali kąpieli w jeziorach (bywało, że kilkugodzinnych) – a jeszcze było im mało, chociaż był to rekord od wielu lat!

Już program pierwszego dnia pobytu dawał przedsmak całości. Po zwiedzeniu słynnego akweduktu w Fojutowie (gdzie Wielki Kanał Brdy przepływa nad Czerską Strugą) – ks. Bogdan zarządził 10-kilometrową trasę pieszą z Barłogów do Białej w poszukiwaniu zapomnianych akweduktów. Uczestnicy odnaleźli oba miejsca: zarówno akwedukt, którym Mały Kanał Brdy jest poprowadzony nad kanałem Węgorni, jak i miejsce, gdzie krzyżuje się z doprowadzalnikiem Grzybiec. Ale potem było pierwsze kąpielisko: nad jeziorem Głęboczek w Tucholi…. W kolejnych dniach uczestnicy wynajętym busem docierali na Kaszuby (czyli do Szymbarku i na Wieżycę), zwiedzali Tucholę, Bydgoszcz, Chełmno (na zdjęciu), dom pomenonicki w Chrystkowie, byli na terenach dawnej kopalni węgla brunatnego w Pile, w Muzeum Indiańskim w Wymysłowie, w ogrodzie dendrologicznym i na ścieżce przyrodniczej „Jelenia Wyspa” w Gołąbku, na trasie pieszej w rezerwacie „Dolina Rzeki Brdy”, odprawili Drogę krzyżową na Kalwarii w Wielu i popłynęli statkiem po Kaszubskim Morzu (czyli jez. Wdzydze), podróżowali wąskotorówką ze Żnina do Gąsawy i zwiedzali Muzeum Archeologiczne w Biskupinie. Niewątpliwie, coś z tego wszystkiego w głowach pozostało, skoro do konkursu krajoznawczego przystąpiło 13 ochotników, a najlepszymi znawcami terenu (i zdobywcami cennych nagród) okazali się: Franek Bednarek, Julia Sowińska i Łukasz Dunaj.    

Tylko wyśmienita kuchnia p. Iwony (palce lizać!) okazała się… kontrowersyjna: gdy jedni liczyli kolejne „najlepsze obiady w życiu”, inni kręcili nosem. Ks. Opiekun na tej podstawie ukuł nowe pojęcie: „ograniczone możliwości smakowe”, którymi dziś charakteryzują się niektóre dzieci. Tzn. wydają się znać tylko dwa smaki: wielosmakowych chipsów i zupy pomidorowej u babci. A innych smaków nie akceptują – bo nie znają.  

Dla Opiekunów wyjazd był bardziej absorbujący, aniżeli wyjazd z grupą starszych. Dzieci dziś mają kłopot ze słuchem: informacje i polecenia trzeba było powtarzać po wielokroć, a niektórzy i tak ich nie słyszeli. Szczególnej uwagi wymagał pobyt na kąpieliskach: całymi godzinami ktoś musiał kontrolować kąpiel chłopców i dziewcząt, patrząc uważnie, czy skaczący do wody również z wody się wynurza… Ale Opatrzność Boża – jak zwykle – czuwała nad uczestnikami wyjazdu i nawet nieliczni chorujący szybko wracali do zdrowia.

(XYZ)