Nie dawajcie miejsca diabłu

Internet, który miał m.in. zbliżać ludzi i służyć porozumieniu – jest zalewany falą hejtu. Ale przykład idzie z góry: od polityków czyli wybrańców narodu (każdy naród ma takich polityków, na jakich zasługuje?). A potem fala hejtu rozlewa się na miejsca pracy, rodziny i… kościoły. Bo nawet w kościele czasem ksiądz daje się ponieść emocjom, zamiast użyć rozumu. I promuje swoje poglądy polityczne, zamiast głosić Ewangelię…

Przykład? Niejaki Zbigniew Stonoga umieścił w Internecie taką wypowiedź: Głupia Polska, głupie Polaczki, k…, was do Auschwitz tylko zaprowadzić, piecyki włączyć. I tak oto Polak – jak można by sądzić po nazwisku – pluje na własny naród. Ale takiego plucia, wulgaryzmów, obrzydliwych odzywek, złości i nienawiści pełne są wypowiedzi blogerów i „komentatorów” rzeczywistości. Zwłaszcza wypowiedzi dotyczące VIP-ów, przeciwników politycznych i Kościoła katolickiego. Co jest charakterystyczne dla internetowych „mędrców”? Mają kłopot z ortografią, i ogólnie z pisaniem poprawnie po polsku.  

W czasie wizyty duszpasterskiej (czyli kolędy) rzadko dawałem się wciągać w rozmowy na tematy polityczne. A jeżeli już, to z ludźmi rozumnymi. Co rozumiem przez to określenie? Myślę o ludziach, którzy używają rozumu i kierują się rozumem, a nie negatywnymi emocjami. Wówczas rozmowa staje się dialogiem: rozmową dwóch osób, które ujawniają poglądy i wymieniają argumenty, zawsze są gotowe nie tylko mówić, ale także słuchać, odnoszą się do siebie z szacunkiem i zrozumieniem, ostatecznie nie zgadzają się ze sobą, albo dochodzą do porozumienia, albo bardzo nie zgadzają się ze sobą – ale zawsze rozchodzą się w zgodzie i pokoju.

Tymczasem w naszym kraju dzieje się coś odwrotnego. Hejt rozlewa się po naszym kraju, wyrażając najgorsze emocje dotyczące poglądów, zamierzeń, działań, wyglądu, wieku i prowadzenia się urojonych albo rzeczywistych przeciwników. Bywa, że sprawy drugorzędne stają się przyczyną rozłamu w rodzinach i zapiekłej wrogości ludzi dotąd dla siebie bliskich. Targają nami negatywne emocje: niektórzy nie mogą się opanować nawet przy spowiedzi i zamierzają przeklinać na swoich politycznych przeciwników – zamiast spowiadać się z własnych grzechów.

Puenta do rozmowy na temat wszechobecnego hejtu? Ktoś mi ostatnio powiedział: Musi przyjść wojna

Chciałoby się zawołać: Ludzie, opanujcie się! Bo u kresu takich zachowań może być tylko… wojna. Wystarczy przyjrzeć się uważnie, od czego zaczęła się wojna w 1939 (a może 1938?) roku. Czy nie od „nakręcenia się” ludzi rzekomo uczciwych, a skrzywdzonych, którzy wreszcie dostrzegli możliwość wyrównania rachunków krzywd, i nazwali po imieniu swoich krzywdzicieli: w Niemczech byli to przede wszystkim Żydzi (a zaraz potem Polacy), w sowieckiej Rosji – kułacy i inni kapitaliści. Do czego doprowadziło to „nakręcanie się”?  

To znana historyjka. Wydaje się opowiastką dla dzieci – ale wcale taką nie jest. Michałek słuchał wiadomości w telewizji i zwrócił się do swojego taty: – Tato, z czego Biorą się wojny?Widzisz Michałku, wszystko zaczyna się mniej więcej tak, że… Jeżeli, na przykład, pomiędzy Anglią i Ameryką nastąpi na pewien temat różnica zdań… Tu wtrąciła się mama: – Nie opowiadaj mu takich rzeczy. Ameryka i Anglia nigdy się nie kłócą! To nie ma nic do rzeczy. Dawałem tylko taki przykład – powiedział tato. – Tak, ty zawsze robisz mu zamęt w głowie – powiedziała mama. Tato się trochę zdenerwował. – Już lepiej, żeby miał w głowie zamęt, niż gdyby miała być pusta – powiedział. – Ach, daj mi święty spokój – powiedziała mama. – Opowiadasz kompletne bzdury! I tutaj kłótnię rodziców przerwał zadowolony Michałek: – Aha, już teraz wiem, skąd biorą się wojny!

Zresztą, św. Jakub Apostoł napisał krótko: Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz (Jk 4, 1-3). I wszystko na ten temat.

Rzecz bowiem nie w różnicach między ludźmi. Możemy się różnić w poglądach na temat spraw świata, polityki polskiego rządu, hierarchii Kościoła i codziennych problemów – tak jak różnią nas języki czy kolor skóry. Problem nawet nie w tym, że różnice między ludźmi staną się przyczyną złych emocji, gniewu i konfliktu. Konflikt jest czasem nieunikniony, ale… Gniewajcie się, a nie grzeszcie – pisał św. Paweł – niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu! (Ef 4, 27). Problem zaczyna się tam, gdzie konflikt przeradza się w zapiekłą złość i niewybaczalną różnicę poglądów. Wtedy różnica zdań staje się grzechem. Wtedy… dajemy pole do działania diabłu. A on zrobi swoje. Niestety.

Gdy dzieje się wojna – ludzie zwykle pytają: Gdzie jest Pan Bóg? A Pan Bóg jest tam, gdzie Go sami umieścili. A czy umieścili Go w centrum swojego życia? Czy słuchali Jego przykazań i ze wszystkich sił starali się je wypełnić? Czy zwalczali wszelkie przejawy wrogości – zaczynając od własnej rodziny, środowiska, miejsca pracy, własnego narodu?    

Gdy przychodzi wojna – ludzie zwykle pytają: Gdzie był Pan Bóg? A Pan Bóg był tam, gdzie Go sami umieścili: poza ich życiem. Czy nie wiedzieli, że wtedy diabeł szaleje? I że nie może być inaczej?

Ks. Bogdan Markowski CM