O Bogu Niesprawiedliwym

A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych! Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi,  mówiąc: Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty. Na to odrzekł jednemu z nich: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? (Mt 20, 8-13).

Znamy przypowieść o zaproszonych do pracy w winnicy. I powie ktoś: Gospodarz z przypowieści Pana Jezusa jest niesprawiedliwy. Co na to odpowiedzieć? Tak, to prawda. Na nasze szczęście. Ale my domagamy się sprawiedliwości. Rzeczywiście – oczekujemy sprawiedliwości?

Tymczasem nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Na nasze szczęście.

Jarek leniuchował przez cały rok szkolny. Nazbierał dwójek i jedynek co niemiara. Ale pod koniec roku postanowił poprawić oceny. Zabrał się ostro do pracy. Ale nic z tego. Pani powiedziała: Jarek, nie będzie żadnego poprawiania ocen. Trzeba było pracować przez cały rok – tak jak inni. A nie przez kilka tygodni. Tak jak pracowałeś przez cały rok, takie będziesz miał oceny na świadectwie: jedynki też. I będziesz siedział drugi rok w tej samej klasie.

Ale nie było tak. Bo nie ma sprawiedliwości na tym świecie. I nauczycielka powiedziała: Jarek, jutro poprawiasz oceny.

A Eli odbiło. Narozrabiała, że aż strach. Znalazła się w fatalnym towarzystwie, narkotyki, seks i włamy do sklepów i do samochodów. Do domu przyjechała policja i zabrała Elę. Gdy wróciła do domu – ojciec powiedział: Wynosisz się z domu. Nie chcemy ciebie znać. Nie jesteś już naszą córką. Zamieszkasz u ciotki w Skierniewicach. I radź sobie sama.

Ale było inaczej. Bo nie ma sprawiedliwości na tym świecie. I ojciec ze łzami w oczach posadził córkę za stołem i powiedział: Chociaż zrobiłaś rzeczy straszne, nadal jesteś naszą córką. I możesz na nas liczyć, bo kochamy ciebie.

A Mariusz przyszedł do spowiedzi. No, raczej z grzechami. Niemałymi, bo nie spowiadał się od kilku lat. A ksiądz miał w konfesjonale taką policyjną pałę, wyszedł z konfesjonału i zaczął okładać Mariusza: A masz, ty zbóju. A masz, ty oszuście. A masz, należy ci się za twoje grzechy.

Ale nie było tak. Bo nawet w Kościele nie ma sprawiedliwości. I ksiądz powiedział do Mariusza: I ja odpuszczam tobie grzechy…           

Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Nie ma sprawiedliwości nawet w Kościele. Na nasze szczęście.           

Jako mały chłopak uczyłem się, że Pan Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Ale to tylko pół prawdy. I to ta mniejsza połowa prawdy. Bo Bóg, w którego wierzymy, jest nade wszystko miłością miłosierną. Dlatego czeka na nas z łaską przebaczenia, ilekroć o nią prosimy. Prosimy w sakramencie pokuty. Czeka nawet u znajomego księdza. I tym bardziej u znajomego księdza – bo czy nie najlepiej spowiadać się u księdza, którego się zna? Bo co ksiądz? On jest tylko Bożym narzędziem. Ale nie pałą, aby nas okładać. Nie młotkiem, aby wbić ostatni gwóźdź do trumny. Raczej skalpelem, by wyjąć odłamki, które zostały po wybuchu grzechu. I bandażem, by zakryć rany. Ksiądz jest tylko narzędziem w rękach Boskiego Lekarza.

Powie ktoś: Gospodarz z przypowieści Pana Jezusa jest niesprawiedliwy. Że wypłaca nawet tym ostatnim? Że troszczy się o wszystkich jednakowo? Że wszystkim daje równo – bo wszystkim daje niebo? Myślę, że już wiemy, co odpowiedzieć: Tak, to prawda. Na nasze szczęście. Bo nie musimy się bać, gdy idziemy do spowiedzi znowu z tymi samymi grzechami. Bo nie musimy się bać, gdy idziemy do spowiedzi znowu z najgorszymi grzechami.

 

  1. Bogdan Markowski CM