Kaplica św. Bernadetty Soubirous

Z okazji Roku św. Bernadetty, napominani przez niektórych parafian, że w kościele NMP z Lourdes brakuje portretu wizjonerki z Lourdes, postanowiliśmy zamówić jej obraz u krakowskich artystów – Teresy i Piotra Moskali, autorów m.in. naszego portretu św. Jana Pawła II. Przy okazji, postanowiliśmy odnowić wymagającą odświeżenia klatkę schodową, prowadzącą do kaplicy, mającej stać się kaplicą św. Bernadetty oraz samą kaplicę. Projektem wyglądu ścian i nowego oświetlenia kaplicy zajęła się architekt Marta Witosławska. Realizacją jej pomysłów oraz odmalowaniem klatki schodowej – firma z Liszek. Przy okazji postanowiliśmy odnowić stojące na środku kaplicy drewniane ławki, które jak się okazało posiadały na sobie kilka warstw farby olejnej (brązowe, zieloną i czasem żółtą) oraz sporo gwoździ, zszywek biurowych, wydrapanych w drewnie napisów, łat po kałamarzach, wgłębień na ołówki itd. Syzyfowej pracy podjął się stolarz z Liszek, który oczyścił te niegdyś szkolne ławki, pomalował bejcą i polakierował.

Gdy sufit kaplicy i posadzka znalazły swe dopełnienie w ostrosłupach odmalowanych w kilku odcieniach bieli na ścianach kaplicy, powstało wrażenie wnętrza kryształu, które to doznanie zakłócał wygląd mocno zabrudzonej posadzki. Podjęliśmy wówczas decyzję, by ta sama firma z Rudy Śląskiej, która w lipcu tego roku czyściła, impregnowała i polerowała marmurową posadzkę w naszym prezbiterium, podjęła się tego samego w kaplicy św. Bernadetty. Wykonawcom od razu spodobała się owa kompozycja z grysu biało-zielonego, przedzielonego miedzianymi prętami, które po konserwatorskich zabiegach – świeciły się, niczym złoto.

Wraz z zamówieniem u państwa Moskali portretu św. Bernadetty, przystąpiliśmy do renowacji dwóch portretów wiszących w ostatnim czasie w Sali Parafialnej. Były mocno przybrudzone, a pociemniały przez lata werniks uniemożliwiał docenienie piękna wymalowanych postaci. Odnowienia tych obrazów podjęła się nasza parafianka, pani Teresa Pabis. Po oczyszczeniu i uzupełnieniu ubytków – obrazy zajaśniały blaskiem, wielu wprawiającym w zachwyt. Niektórzy zauważyli, że wizerunek św. Katarzyny Labouré jest jednym z najpiękniejszych, jakie istnieją. Zaś drugi portret, po długich dysputach i badaniu archiwaliów – okazał się być najprawdopodobniej pełnopostaciowym portretem św. Bernadetty Soubirous, ale w habicie zakonnym. A więc od dawna mieliśmy portret św. Bernadetty, tylko przez lata nie dostrzegaliśmy go, a nawet myśleliśmy, że przedstawia on św. Teresę z Lisieux. Cóż, okazuje się, że rację miała pani Teresa Śliwka-Moskal, która upierała się, by zamówiony przez nas portret Bernadetty zawierał atrybuty umożliwiające jej identyfikację nawet za 100 lat. Wszak brak groty, charakterystycznego wizerunku Maryi i innych odniesień, otworzył pole do dyskusji na temat tego, kogo przedstawia drugi z restaurowanych przez nas portretów… Czas zatem na omówienie powstałego w tym roku dla naszej parafii portretu św. Bernadetty.

Jak już wspomniałem, nie jest on wizerunkiem świętej na jednolitym tle. Ukazuje nastolatkę widoczną dla nas, ale wpatrzoną w nieziemskie zjawisko. Jej twarz oświetlona ciepłym blaskiem świecy, odzwierciedla uczucie, jakie zrodziło się w jej prostym sercu na widok Panienki. Ubrana jest ubogo, w płócienną koszulę nakrytą szarą, z lekka zdobioną chustą – znaną ze zdjęć Bernadetty, prosty czepek na głowie. W lewej dłoni trzyma świecę, zaś prawa jest niebezpiecznie blisko płomienia. Obrazuje to jeden z cudów, gdy w takiej samej sytuacji dłoń Bernadetty w czasie wizji nie uległa poparzeniu, zaś poddana próbie ognia przez dra Dozous po skończonej wizji – dziewczynka odskoczyła z bólem. Jak pamiętamy, tzw. „cud świecy” spowodował nawrócenia dra Dozous. Światło świecy ujmująco przenika miejscami przez płótno rękawów dziewczyny. Widoczny jest także skromny różaniec Bernadetty. Pamiętajmy, że to w trakcie odmawiania modlitwy różańcowej w grocie ukazywała się Panienka.

Świeca jest jednym z trzech źródeł światła na tym obrazie. Kolejnym jest jasność dochodząca zza Aquero – jak o zjawionej mówiła Bernadetta. Nasz obraz nie ukazuje Maryi jako wyrzeźbionej figury. Na naszym obrazie postać Najświętszej Panienki jest żywa, idąca ku Bernadecie. Odziana zgodnie z opisem świętej Wizjonerki ukazuje twarz młodziutkiej, może szesnastoletniej dziewczyny – zgodnie z opisem Bernadetty. Dopracowana w szczegółach postać Maryi wzbudza zachwyt, ale także zdziwienie z powodu koloru włosów. Czy to ukłon w kierunku Słowian, a może są to kasztanowe włosy rozświetlone blaskiem, z którego Maryja wychodzi? Złote róże na stopach, i różaniec z łańcuszkiem w kolorze tych róż…

Trzecim źródłem światła jest słońce. Ono jeszcze na tym obrazie nie wzeszło. Poprzedza je jutrzenka, czyli przedświt. Jest to kolejna symbolika obrazu. Maryja bowiem zwiastuje przyjście swego Syna, którego symbolem jest słońce. Blask Maryi pochodzi od światła Jej Syna. I na naszym obrazie, w stopniowanych kolorach nieba, zwiastowane jest nadejście Słońca – Jezusa Chrystusa. Nie przypadkową jest ostateczna lokalizacja obrazu w naszej kaplicy. Gdy uważnie wpatrzymy się w całość kompozycji krzyża i obrazu zauważymy, że to Syn posyła swą Matkę do Bernadetty, a przez nią do nas wszystkich…

Niektóre osoby mogą być rozczarowane nieprawdziwością topografii terenu przedstawionego na obrazie. Rzeczywiście, obraz jest swobodną kompozycją elementów krajobrazu, groty, sylwetki bazyliki, zjawionej Panienki i zwróconej ku nam postaci Bernadetty (to w końcu jest jej portret – nie może być od nas odwrócona, a skierowana ku Maryi, ani nawet ukazana z profilu. To nie jest wizerunek z czasów starożytnego Egiptu, by profil był właściwym sposobem przedstawienia portretowanej osoby). W tle majaczą Pireneje. Niżej gór wije się jakaś dolina, a może to jest rzeka Gave przepływająca przez Lourdes… Z prawej strony wyniosła bazylika, która obecnie jest jedną z kilku świątyń wchodzących w skład Sanktuarium w Lourdes. Wszak Maryja podczas objawień prosiła o wybudowanie w Lourdes kaplicy. A że ostatecznie powstało pięć okazałych świątyń… Poniżej bazyliki majaczy zamglona dolina, symbolizująca poranek, bo wielokrotnie to właśnie około 5.30 rano Bernadetta przychodziła do groty. A w górach, o 5.30, doliny spowite są mgłą…

Dużą częścią tła obrazu jest Grota Massabielska. Oczywiście także ona została przez malarkę przekomponowana. Nie jest odzwierciedleniem rzeczywistej wnęki skalnej w Lourdes, ale tłem dla ukazania cudownych wydarzeń. I tak, prócz przepięknie oddanej Maryi, sama wnęka w rzeczywistości zbudowana z jasnej skały, na naszym obrazie jest w kolorze brunatnym. Na obrzeżach skały, około środka obrazu tańczy światło przedświtu, zaś centrum fragmentu groty jest nisza,  w której ukazuje się Maryja oraz półki skalne, niczym stopnie, po których zstępuje ku nam przekazane ludzkości posłannictwo. Tym posłannictwem jest m.in. wezwanie do pokuty…

Wprawny obserwator, poniżej stopni, ale nad wypływającym źródłem,  dostrzeże zieloną roślinkę o żółtych kwiatach, czyli – jak opisuje ją René Laurentin – śledziennicę (R. Laurentin, Życie Bernadetty, Warszawa 1986, s. 64). Maryja poleciła, by to zielsko Bernadetta zjadła na znak pokuty. Zaiste, dzień 25 lutego 1858 r. był bardzo trudnym zarówno dla Bernadetty, jak i obserwujących jej zachowanie, zgromadzonych przed Grotą 350 osób. Zanim zjadła zielsko jak jakaś owieczka, wcześniej chodziła na kolanach i całowała ziemię, potem szła ku rzece Gave, zawróciła i kopała dołek w ziemi. Po trzykrotnej próbie napicia się zaczerpniętej z ziemi błotnistej wody, umorusawszy się przy tym błotem, posądzona wskutek tych dziwnych zachowań o psychiczną chorobę, poszła w głąb Groty i – na domiar złego – zjadła wskazane przez Maryję zielę. Dopiero z czasem wszyscy zrozumieli wielkość z pozoru dziwnych gestów dokonanych tego dnia przez Bernadettę. Zwłaszcza wówczas, gdy z wykopanego dołka zaczęło ukazywać się źródło czystej wody, po użyciu której wiele osób doznawało uzdrowienia… Na obrazie widzimy oczywiście źródło, które nie wypływa z ziemi, jak jest w rzeczywistości, ale spływa ku nam, jakby od samej Matki Bożej, która kazała Bernadecie tego źródła szukać. W lewym rogu obrazu znajduje się gałązka krzewu dzikiej róży, o której zakwitnięcie wczesną wiosną kazał prosić proboszcz Dominique Peyramal… 

Przed nami jeszcze wykonanie ołtarza (w formie stołu), przy którym można będzie odprawiać Msze Święte i inne nabożeństwa. W ołtarz ten chcemy w widocznym, zaszklonym i podświetlonym miejscu wmontować posiadane już przez, podarowane prze s. Stanisławę Krasucką SM, relikwie św. Bernadetty.

Mam nadzieję, że podjęte przez nas działania zbliżą przynajmniej część Parafian do wydarzeń z Lourdes, a przez ich rozmyślanie – przybliżą nas wszystkich do głębokiego nawrócenia  i zwrócenia ku Bogu.

 

  1. dr Wojciech Kałamarz CM