OFIARA REŻIMU KOMUNISTYCZNEGO
Zgodnie z informacją przekazaną kilka miesięcy wcześniej (uczynili to: arcybiskup Bratysławy, Stanislav Zvolenský, i przełożony słowackiej prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo, ks. wizytator Tomaš Brezani CM) – kilka dni temu w Šaštinie na Słowacji został ogłoszony błogosławionym męczennikiem kleryk Zgromadzenia Księży Misjonarzy Ján Havlík, ofiara reżimu komunistycznego w Czechosłowacji. Msza św. beatyfikacyjna odbyła się 31 sierpnia w Szasztinie (Šaštín), z licznym udziałem wiernych, wśród których nie zabrakło księży Zgromadzenia Misji i członków Rodziny Wincentyńskiej z Polski. W ten sposób Ján Havlík został oficjalnie dołączony do grona świętych i błogosławionych Rodziny Wincentyńskiej.
Ján Havlík CM urodził się 12 lutego 1928 r. we Vlékovanach koło Skalicy (obecnie Dubovce) w rodzinie ubogiego robotnika Karola Havlíka i jego żony Justiny z domu Pollékova. W jego odręcznym życiorysie czytamy: Ponieważ chciałem kontynuować naukę, przez dwa lata uczęszczałem do Szkoły Obywatelskiej w Haliči, do której codziennie szedłem 16 kilometrów. Po dwóch latach zacząłem uczęszczać do Gimnazjum w Skalicy, pokonując codziennie 36 kilometrów na rowerze. To właśnie wtedy zaczął zastanawiać się nad swoim powołaniem. I ostatecznie zdecydował się na wstąpienie do Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo.
Ján dorastał w czasach wielkiego kryzysu ekonomicznego, a potem w atmosferze II wojny światowej. W 1943 r. wyjechał do Bańskiej Bystrzycy i wstąpił do Szkoły Apostolskiej (niższego seminarium) Zgromadzenia Księży Misjonarzy, kończąc jednocześnie szkołę średnią. Ze względu na zmiany polityczne mógł ją ukończyć dopiero w maju 1949 r., a pod koniec sierpnia tego samego roku wstąpił do seminarium internum (nowicjatu). W 1950 r. polityczna władza komunistyczna podjęła decyzję o likwidacji wszystkich instytutów życia konsekrowanego. Ján Havlík wraz ze swoimi współbraćmi został zesłany do budowy zapory w okolice Púchova. Zwolniono go po trzech miesiącach. 29 października 1951 r. wraz z innymi tajnymi seminarzystami został aresztowany przez służby bezpieczeństwa państwa (SBP). Spędził 15 miesięcy w areszcie tymczasowym, gdzie poddawano go częstym torturom w celu wymuszenia przyznania się do działalności antypaństwowej. Moim ostatecznym celem było zostać księdzem. Poszedłem za głosem sumienia. Nie mam nic więcej do dodania – mówił Ján w sądzie. W lutym 1953 roku sąd skazał go za zdradę stanu na 10 lat więzienia. Początkowo pracował w kopalniach uranu w Jáchymovie. Od 1958 r. przebywał w więzieniu w Ruzyně, gdzie torturowano go również psychicznie. Był przesłuchiwany, maltretowany, torturowany, pozostawiany bez jedzenia i na mrozie. Na przekór wszystkiemu zachował spokój, wiarę i heroiczną miłość do swoich nieprzyjaciół. To właśnie w tej atmosferze prześladowania i cierpienia odkrył, że jeśli nie może być księdzem, może być misjonarzem. Swojemu bliskiemu przyjacielowi powiedział: Czuję się, jakbym był na misji. Żaden misjonarz nie mógł wybrać lepszego i trudniejszego miejsca misyjnego. W 1959 r. przeszedł drugi proces, a z powodu jego służby misyjnej wśród współwięźniów podwyższono mu karę o jeden rok.
W 1960 r. ze względu na stan zdrowia przeniesiono go do szpitala więziennego w Ilavie. W sierpniu 1961 roku Ján zemdlał w swoim miejscu pracy. Diagnoza w ambulatorium brzmiała: Stan pacjenta wymaga natychmiastowej hospitalizacji. 29 października 1962 r. został wypuszczony na wolność po odbyciu całej kary. Po wyjściu z więzienia odesłano go do domu jako śmiertelnie chorego inwalidę. Był już wrakiem człowieka, chociaż dawniej był silny jak dąb. Zanim jednak Pan wezwał go do siebie – znalazł jeszcze czas, aby opisać swoje duchowe przeżycia, myśli i modlitwy w dwóch małych, ale gęsto zapisanych zeszytach: Droga Krzyżowa Małych Dusz i Dzienniczek. Są one ważne, ponieważ pozwalają nam odkryć jego osobiste rozmowy z Bogiem i mogą stać się niezawodnym przewodnikiem dla wszystkich, którzy chcą tak jak on iść do Boga.
Przez ostatnie trzy lata borykał się z poważnymi problemami zdrowotnymi będącymi wynikiem przemocy psychicznej i fizycznej. W Boże Narodzenie 1965 r. został odesłany ze szpitala do domu w Skalicy, aby spędzić święta z rodzicami. Rankiem 27 grudnia, w święto św. Jana, udał się do lekarza. Matka poprosiła go, żeby po drodze zaniósł radio do naprawy. Chodzenie sprawiało mu już wielką trudność. Zatrzymał się przy domu należącym do miejscowego lekarza i stracił przytomność. Z pomocą przypadkowego przechodnia Ján został wniesiony do środka, ale tam odkryto, że już nie żyje. Umarł w środku miasta, a mimo to całkowicie opuszczony przez ludzi. Jedynym świadkiem jego śmierci był sam Bóg
(według informacji zamieszczonych na stronach internetowych)