O Przykazaniach Kościelnych dla młodszych i starszych

 

Nowe ujęcie przykazań kościelnych w Katechizmie Kościoła Katolickiego (zob. KKK 2041-2043) oraz nowe ujęcie dni i okresów pokuty w roku liturgicznym – teraz są to poszczególne piątki całego roku i czas Wielkiego Postu (zob. KPK 1250) – zdecydowało o nowym ujęciu przykazań kościelnych dla Kościoła w Polsce. Dnia 12 marca 2003 roku Konferencja Episkopatu Polski ogłosiła aktualny kształt przykazań kościelnych (z nowelizacją dokonaną w czerwcu 2013 roku):

  1. W niedziele i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych.
  2. Przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty.
  3. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię Świętą.
  4. Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach.
  5. Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.

Poszczególne przykazania kościelne zostały pokrótce omówione w poprzednich numerach naszego pisma. Pozostało jeszcze jedno – piąte: Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.

Rozmowę z dziećmi na temat piątego przykazania kościelnego zacząłem od pytania: co jest za darmo? Jest coś za darmo? Dzieci – oczywiście – twierdziły, że różne rzeczy są za darmo. Ale dzieciom mogło się tak wydawać… Mówiłem im: na jogurcie piszą: 25% gratis. Ale to oszustwo. Za resztę trzeba zapłacić tyle, że płaci się również za te „25% gratis”. To tak jak w dowcipie: – Ile kosztuje kropla benzyny? – Ile? No, nic… – To proszę mi nakapać pełny bak. Oczywiście, nikt nikomu nie nakapie za darmo pełnego baku paliwa. Słowem: za wszystko trzeba płacić.

Pan Jezus mówił do swoich apostołów: Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. A więc jest coś za darmo: dary Boże otrzymujemy za darmo. Dlatego nie ma opłaty przy słuchaniu kazania, przyjmowaniu Komunii czy przystępowaniu do spowiedzi. Ale tak naprawdę tylko Pan Bóg może tak dawać: za darmo. Bo nawet chleb i wino, które używa się do Mszy świętej, ktoś musiał kupić i ktoś musiał za nie zapłacić, i za zbudowanie konfesjonału też kiedyś trzeba było zapłacić, a dziś płaci się za jego sprzątanie. Nawet w kościele nic co ludzkie nie jest za darmo.

Owszem, jak ktoś pracuje u Pana Jezusa, nie może myśleć tylko o zdobywaniu majątku. Ale Pan Jezus wysyłając uczniów na głoszenie Ewangelii i uzdrawianie chorych – mówił im: Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Dlaczego? Bo wart jest robotnik swej strawy (Mt 10, 10). Bo słuchacze Ewangelii mieli utrzymywać jej głosicieli. I św. Paweł w 1 Liście do Tymoteusza pisał: Prezbiterzy [czyli księża], którzy dobrze przewodniczą, niech będą uważani za godnych podwójnej czci, najbardziej ci, którzy trudzą się głoszeniem słowa i nauczaniem. Mówi bowiem Pismo: Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu oraz: Godzien jest robotnik zapłaty swojej (1 Tm 5, 17-18). A w 1 Liście do Koryntian pisał o sobie i innych apostołach: Jeżeli więc my zasialiśmy wam dobra duchowe, to cóż wielkiego, że uczestniczymy w żniwie waszych dóbr doczesnych? Jeżeli inni mają udział w waszej majętności, to czemuż raczej nie my? (1 Kor 9, 11-12). Mówiąc krótko: głosiciele Ewangelii są ludźmi, którzy muszą jeść, ubrać się i gdzieś mieszkać – i chrześcijanie powinni zatroszczyć się o ich potrze-by.

I tak było od czasów apostołów: gdy chrześcijanie zbierali się razem na Mszy Świętej – zawsze była zbiórka darów i ofiar. Św. Justyn Męczennik, który został ścięty w Rzymie ok. 167 roku (to baaaaardzo dawne czasy), a który dokładnie opisał odprawianie Mszy św. w tamtych czasach – napisał też tak: Ci, którym się dobrze powodzi, dają dobrowolnie ze swego, co tylko chcą, a wszystko, co się zbierze, składa się na ręce przewodniczącego. On zaś przychodzi z pomocą sierotom, wdowom i chorym, i tym wszystkim, którzy dla jakiejkolwiek przyczyny cierpią niedostatek, a także więźniom i przybyszom z dalekich stron; jednym słowem, śpieszy on z pomocą wszystkim potrzebującym. Były to czasy, gdy nie było jeszcze kościołów, nie było parafialnych urzędów, księża zwykle pracowali jak inni, chrześcijanie byli prześladowani i w Kościele było bardzo wielu biedaków. Wszystko więc co zbierano na Mszy – przeznaczano na potrzeby biednych. Potem się to zmieniło: trzeba było np. zbudować i utrzymać kościół. I tak jest do dziś: zbiera się na Mszy ofiary na potrzeby kościoła, ale i na potrzeby biednych: na działalność charytatywną Stolicy Apostolskiej, na potrzeby misjonarzy w biednych krajach albo na innych potrzebujących. I każdy powinien coś dać – dorośli, młodzież i dzieci. Chyba że jest biedakiem, który nie może nic dać i sam potrzebuje pomocy.

Jako ksiądz żyję z tego, co ludzie ofiarują na moje utrzymanie (i jestem wdzięczny: Bóg zapłać!). Ale gdy jestem na Mszy św. „incognito” (czyli na cywila) – zawsze daję datek na tacę: gdy w kościele w Bautzen byliśmy na Mszy św. w języku górnołużyckim, bo przecież ktoś zapłacił za chleb, który przyjąłem jako Ciało Pańskie w Komunii, i ktoś zapłacił za gazetę, którą sobie zabrałem; i tak było w czasie świętej liturgii w cerkwi w Warszawie, bo przecież żyrandole i świece w cerkwi też nie paliły się za darmo…

Właśnie dlatego, że nic nie jest za darmo – oprócz łaski Bożej – musimy troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.

Bogdan Markowski CM (koniec cyklu)