Jak się okazało – wiele osób zaplanowało sobie na ten dzień pielgrzymowanie do naszej świątyni. Księża powrócili więc z krótkiego, «pokolędowego» wypoczynku (albo zrobili sobie przerwę). Naszymi gośćmi byli księża Mariusz Rogala z Iłowej i Paweł Jakób z Tarnowa, w wieczornych uroczystościach udział wzięli także księża z krakowskich domów Zgromadzenia Księży Misjonarzy oraz księża z archidiecezjalnego seminarium duchownego i dekanatu Kraków-Bronowice z księdzem dziekanem Józefem Caputą na czele. Liczniej niż zwykle zgromadzili się wierni z naszej parafii, ale także z innych parafii krakowskich i spoza Krakowa. We wtorek 11 lutego obchodziliśmy bowiem największe doroczne parafialne święto: uroczystość odpustową ku czci Najświętszej Maryi Panny z Lourdes.
Przed południem w czasie Mszy Świętych okolicznościową homilię głosił ks. Grzegorz Markulak, przybliżając wiernym treść maryjnych objawień z 1858 roku i ich znaczenie. Uroczystej Mszy św. w intencji chorych o godz. 15.00 przewodniczył ks. proboszcz Jacek Kuziel, który skierował do chorych i wiernych w podeszłym wieku słowo pociechy i zachęty do przeżywania trudów życia w jedności z Chrystusem i Jego Matką. Do sakramentu namaszczenia w czasie Eucharystii o godz. 15.00, ale także po zakończeniu Mszy Świętych o godz. 9.00, 18.30 i 20.00, przystąpiło prawie 400 chorych; sakrament namaszczenia chorych był udzielany przez 9 księży.
Po Mszy św. o godz. 15.00 chorzy mogli się zaopatrzyć w wodę z Lourdes, która w małych opakowaniach została przygotowana przez s. Beatę i panie ze Stowarzyszenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo (w ilości niespełna 200 sztuk). Stowarzyszenie przygotowało również spotkanie dla chorych, starszych i samotnych w Domu Katolickim: na poczęstunku przy kawie i herbacie zgromadziło się ponad 60 osób.
O godz. 18.00 wspólną modlitwę różańcową po prowadził w kościele ks. Andrzej Telus. Po modlitwie różańcowej – procesją ze świecami rozpoczęła się uroczysta Msza św. koncelebrowana przez 15 kapłanów, której przewodniczył ks. biskup Tadeusz Pieronek. W czasie uroczystej Mszy św. odpustowej o godz. 18.30 śpiewał nasz Chór Mariański (wsparty przez dziewczęta z Krucjaty Maryjnej).
Po pozdrowieniu wiernych przez ks. Biskupa – zebranych powitał ks. proboszcz Jacek Kuziel:
Jak wspomina św. Bernadeta Soubirous: «Kiedy podniosłam głowę w stronę groty, ujrzałam Panią ubraną na biało. Miała białą suknię, biały welon, w pasie błękitną szarfę i różę na każdym bucie – żółtą, w takim samym kolorze, jak łańcuszek jej różańca. Trochę się wystraszyłam. Sądziłam, że to złudzenie. Przecierałam oczy. Jeszcze raz popatrzyłam i widziałam cały czas tę samą Panią. Wsunęłam rękę do kieszeni i znalazłam w niej mój różaniec. Zrobiłam znak krzyża. Lęk, jaki odczuwałam zniknął. Uklękłam. Odmówiłam różaniec w obecności tej pięknej Pani. Zjawa przesuwała różańcowe paciorki, ale nie poruszała wargami. Kiedy skończyłam różaniec – nagle zniknęła.»
Zebraliśmy się w naszej parafialnej świątyni, która została poświęcona 120 lat temu jako jeden z pierwszych (jeżeli nie pierwszy) kościół dedykowany Maryi z Lourdes. Zebraliśmy się, aby nie tylko wspominać tamto wydarzenie, ale przeżyć swoje własne doświadczenie obecności Jezusa Chrystusa, który daje nam swoją Matkę Maryję.
Bardzo serdecznie witam w naszej wspólnocie parafialnej pasterza w naszej diecezji – ks. bpa Tadeusza Pieronka. Serdecznie witam Księży z dekanatu i Księży gości – na czele z ks. dziekanem Józefem Caputą. Witam Rodzinę Wincentyńską: Księży Misjonarzy z naszych krakowskich i podkrakowskich domów – na czele z ks. superiorem Aleksandrem Bandurą, witam Siostry Miłosierdzia i Siostry z innych wspólnota zakonnych, Osoby świeckie z wincentyńskich stowarzyszeń charytatywnych. Witam także nasz parafialny Chór Mariański z p. dyrygentem Janem Rybarskim. Witam Was, Drodzy Bracia i Siostry – dorosłych, młodzież i dzieci na naszej doniosłej uroczystości. Ks. Biskupa Tadeusza proszę o przewodniczenie dzisiejszej uroczystości i wygłoszenie do nas Słowa Bożego.
W okolicznościowej homilii ks. Biskup mówił:
Uroczystość odpustowa Księży Misjonarzy i parafii Matki Bożej z Lourdes, przypomina nam wydarzenie, jakie miało miejsce w 1856 r. w Lourdes we Francji przy grocie massabielskiej, nad rzeką Gawą. Czternastoletniej wówczas Bernadecie Soubirous, która wyszła z dwiema koleżankami nad rzekę, by nazbierać chrustu, objawiła się Matka Boża z różańcem w ręku i przekazała przez nią specjalne orędzie do świata. Jego treścią było wezwanie grzeszników do nawrócenia, a całego Kościoła do modlitwy i pokuty. Maryja – pytana przez Bernadetę, kim Ona jest – odpowiedziała: Ja jestem Niepokalane Poczęcie. Od tamtych piętnastu dni objawień Maryi, Lourdes stało się miejscem promieniującym na cały świat duchem miłości, zwłaszcza względem chorych i ubogich. Pielgrzymi wypraszali tam liczne łaski dzięki wstawiennictwu Matki Bożej. Minęło od tych wydarzeń ponad 150 lat, a cudotwórcze Lourdes nadal przyciąga rzesze wiernych z całego świata.
Tam rzeczywiście dzieją się cuda, zresztą nie tylko tam, bo przecież jest wiele sanktuariów rozsianych po wszystkich kontynentach, w których Bóg, przez wstawiennictwo Maryi, tak jak to zrobił na początku swojej publicznej działalności w Kanie Galilejskiej, przemienia wodę w wino, leczy chorych, nawraca grzeszników.
Jesteśmy uczniami Chrystusa, w którym Bóg objawił ludzkości prawdę o sobie i prawdę o człowieku, który przechodzi przez ten świat, ale nie ma tu trwałego miejsca i zdąża do domu Ojca, który jest w niebie. Kto na serio traktuje słowa symbolu apostolskiego: «Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny…» i aż do słów «wierzę w żywot wieczny. Amen», kto te słowa traktuje serio, nie będzie miał trudności z wiarą w cuda, które zdarzają się i dziś. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. To prawda, że objawienie Boże zakończyło się ze śmiercią ostatniego apostoła i w żadne późniejsze objawienia prywatne nie mamy obowiązku wierzyć, ale to nie krępuje Wszechmocy Bożej, ani w naszych czasach, ani na przyszłość. Bóg bowiem najpierw dał człowiekowi to co konieczne, ale nie przestaje być hojnym i teraz daje także to, co przydatne.
Kościół jest bardzo ostrożny w uznawaniu różnych objawień prywatnych za autentyczne. Ale przecież objawienia w Lourdes, w Fatimie, te dotyczące Bożego Miłosierdzia i św. Faustyny – są przez Kościół uznane. Co więcej, Kościół wymaga cudu, a więc bezpośredniej interwencji Bożej, na dowód osobistej świętości życia kandydatów na błogosławionych i świętych. Te znaki, jakie otrzymujemy od Boga w postaci cudów i objawień prywatnych, nie wnoszą nowych treści wiary, ale pozwalają ją lepiej przeżywać i wyciągać wnioski skłaniające do nawrócenia, wejścia na dobrą drogę życia, skłonić do pragnienia świętości. Na tę obfitość dóbr i łaski Bożej patrzymy z wdzięcznością, ale nie usiłujmy Boga przechytrzyć i wymuszać na Nim rozwiązań, które proponujemy. Bóg wie lepiej, co nam jest potrzebne.
Pamiętam z dawnych lat zdarzenie, które zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Było to w małej wiosce na granicy Francji i Luksemburga, w parafii Auden le Tische, gdzie się znalazłem w 1962 roku jako student zastępujący proboszcza, który chciał wyjechać na wakacje. Była to polska parafia. Miesiąc sierpień. Byłem księdzem od pięciu lat, a więc początkującym, zestresowanym z powodu nieznanego mi otoczenia, ludzi, zwyczajów, stosunku do religii. Proboszcz wyjechał, zostałem sam, ale na drugi dzień zaprosił mnie do siebie nauczyciel, który był niepełnosprawnym, cierpiącym i uwięzionym za wózku inwalidzkim. To była pierwsza próba mojej przydatności w parafii. Miałem poważny problem, jak się zachować wobec niego, co mu powiedzieć, jak go pocieszyć, natchnąć jakąś nadzieją.
Okazało się, że Pan Bóg dał mi wówczas ważną lekcję. Byłem jakoś przekonany, że ludzie mający problemy zdrowotne, jadą do Lourdes przede wszystkim po to, by wyprosić dla siebie uzdrowienie. Spotkanie z tym nauczycielem otworzyło mi oczy. Zanim zdążyłem wypowiedzieć do niego jakieś słowa współczucia – usłyszałem to, co pozostało dla mnie do dziś ważną wskazówką w myśleniu o chorym człowieku i o jego najważniejszych problemach. Powiedział mi, że był już w Lourdes wiele razy, ale kiedy się tam znalazł po raz pierwszy, oczywiście prosząc o łaskę uzdrowienia, doznał łaski, która okazała się o wiele ważniejsza od jego zdrowia, łaski przyjęcia cierpienia, jako dalszej drogi swojego życia. «Kiedy zdałem sobie z tego sprawę i wewnętrznie przyjąłem tę trudną drogę – powiedział – stałem się człowiekiem wolnym, wolnym od obaw, wolnym od ambicji, po prostu wolnym, oddanym Bogu, gotowym iść drogą, którą mi wskazał. Przecież nie tylko zdrowi mogą być świętymi.»
Byłem zbudowany głębią i duchową dojrzałością człowieka, którego miałem przygotować na spotkanie z Bogiem, a tymczasem to on spełnił wobec mnie tę misję, którą była mi zadana w stosunku do niego. To wielka chwila, kiedy w pracy duszpasterskiej spotykamy się z podobnymi sytuacjami.
O czym to świadczy? O prostej prawdzie, że my, kapłani, nie jesteśmy jedynymi nośnikami wartości religijnych, które należy zaszczepiać innym. Ci inni mają to samo zadanie w stosunku do nas, do swojej rodziny, kręgów zawodowych, towarzyskich i wszelkich możliwych. Nie obarczajmy jednych obowiązkiem świadczenia o Bogu, bo ten obowiązek ciąży na nas wszystkich.
I ostatnia refleksja. Kiedy jesteśmy chorzy, cierpimy – to na Dzień Chorego, który dziś obchodzimy, pamiętajmy, że duch jest ważniejszy od ciała. I o tej prostej konstatacji chorego nauczyciela z Auden le Tiche: «Nie tylko zdrowi mogą być świętymi!» Amen.
Na zakończenie Mszy św. ks. proboszcz Jacek Kuziel podziękował Księdzu Biskupowi, przybyłym na uroczystość Księżom diecezjalnym, Księżom misjonarzom, Siostrom zakonnym, p. Dyrygentowi Janowi Rybarskiemu i Chórowi Mariańskiemu, służbie liturgicznej oraz wszystkim Parafianom i Gościom.