Zimowisko Służby Liturgicznej

To był całkiem sympatyczny wyjazd, chociaż całkiem „na luzie”: zabrakło czasu na przygotowanie regulaminu – stwierdził ks. Bogdan. Bo też dla kogo? W czwartek 2 lutego z Krakowa pociągiem do Wrocławia wyjechało 8 osób: ks. Bogdan, s. Beata i p. Przemek oraz 2 chłopców (Paweł i Tomek) i 3 dziewczęta (Weronika, Magda i Olga); dopiero dzień później miało do nich dołączyć rodzeństwo: Kinga i Piotr. Podróżowali pociągiem – z przesiadką we Wrocławiu – do Kudowy-Zdroju, a dalej busem do Karłowa, gdzie zostali przyjęci przez p. Ewę i Mariana Brzozowskich w pensjonacie „Pod Jesionami”.

Pobyt zaczął się w piątek 3 lutego zgodnie z planem (którego nie było): wszyscy przy pięknej pogodzie i zapadając się w śniegu powędrowali do Pasterki i z powrotem; w schronisku PTTK w Pasterce był czas na długi popas i posiłek popołudniowy. W sobotę 4 lutego nastąpił zjazd do Nachodu: tam uczestnicy wspięli się na zamek, spacerowali po mieście (kadra wstąpiła do kawiarni na kawę), a na koniec powędrowali do znanego wszystkim marketu ALBERT przy granicy dla dokonania większych zakupów (Szef fundował kofolę klasyczną, wiśniową, cytrynową i „merunkową” czyli morelową).

W niedzielę 5 lutego miało nastąpić zimowe zdobycie Szczelińca Wielkiego, ale z uwagi na fatalną pogodę – po niedzielnej Mszy św. był realizowany inny punkt z zapowiedzi programowej: „kiszenie się we własnym sosie” (co wszystkim wychodziło bardzo dobrze). Szczeliniec Wielki, zresztą, nie został zdobyty tej zimy – nie tylko ze względu na mgłę, która spowijała go przez kilka dni, ale ze względu na niebezpiecznie oblodzone schody. Co nie przeszkodziło dziewczętom w wykonaniu kolorowej sesji zdjęciowej na tle zimowych drzew – fantastycznie ośnieżonych i oblodzonych.

W poniedziałek 6 lutego nadszedł czas na kolejową wyprawę do Adršpachu – czyli Skalnego Miasta w Czechach. Było fantastycznie: bilety po obniżonych cenach, jeziorko w Piaskowni zamarznięte, na trasie turystycznej brak zwiedzających, a skalne ostańce wyglądające w śniegu jakby inaczej… I tylko szkoda, że nie udało się wejść wyżej: wejścia i schody nie były odśnieżone, a wejście bez raków niemożliwe (Vstup na vlastní nebezpečí). Wszystkim natomiast spodobał się pobliski restaurant Javor, w którym zatrzymali się na gorącą herbatę i domácí lívanečky s javorovým sirupem a vanilkovým tvarohem.  

We wtorek 7 lutego miał być Szczeliniec Wielki, ale było tylko… „kiszenie się we własnym sosie”. Co nie znaczy, że uczestnicy się nudzili: była codzienna Eucharystia, grano w karty i inne gry, można się było wyspać do woli, prowadzono rozmowy (z Szefem też? owszem, ale raczej w nocy). Uczestnicy obejrzeli kilka wartościowych filmów: Zwierzogród (całkiem sensowna animacja), Bóg nie umarł (jedynkę), Zakazany Bóg, Czy naprawdę wierzysz? – i jeszcze inne.

W środę 8 lutego odstawili studentkę Kingę na dworzec kolejowy (musiała wracać na egzamin) i odbyli spacer po Kudowie-Zdroju. A w czwartek 9 lutego? Po ostatnim śniadaniu i ostatniej Mszy św. zjechali busem na stację kolejową, by – po obfitym zaczerpnięciu świeżego, górskiego powietrza (mieszkali na wysokości 750 metrów n.p.m.) – powrócić do krakowskiego smogu. I na sobotnie świętowanie odpustu ku czci Naszej Pani z Lourdes.

(XYZ)