Arcybiskup Stanisław Budzik, przewodniczący Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski, w nocie „w związku z pandemią koronawirusa” pisał tak: W czasie pandemii ludzie doświadczają lęku, który przybiera różne kształty. Najczęściej jest to lęk przed śmiercią, będący przyczyną wielu innych ludzkich obaw. Z tego podstawowego lęku wyrastają inne: lęk przed zarażeniem, chorobą, odejściem bliskich osób, bezrobociem, bankructwem, blokadą szans rozwoju, długotrwałą izolacją. Nie można też zapomnieć o dotkliwym lęku przed samotnością, utratą sensu życia, przed zwątpieniem w Bożą Opatrzność i związaną z tym wszystkim obawą o przyszłość świata.Ten lęk, obawa, zwątpienie łączy się z niezrozumieniem. Doprawdy, trudno objąć umysłem wydarzenia, których jesteśmy świadkami i w których uczestniczymy, a które jeszcze niedawno byłyby dla nas nie do wyobrażenia. W tej sytuacji człowiek szuka narzędzi do zrozumienia rzeczywistości, odnalezienia się w niej, i szuka drogi wyjścia albo dróg ucieczki.
Ponieważ często nie ufa się nikomu – szuka się rozwiązań na własną rękę. A jak nie znajduje się innych argumentów – sięga się po argumenty… prosto z nieba (?). Nie dziwi, że w tej sytuacji obserwujemy ogromny popyt na przepowiednie (raczej nowe), ogromnym wzięciem cieszy się też literatura dotycząca objawień prywatnych. Zupełnie przypadkowo trafiłem na rzekome słowa Pana Jezusa, zawarte w tzw. Księdze Prawdy. Z 2012 roku pochodzi taki tekst: Wprowadzenie powszechnego szczepienia wymierzonego w niemowlęta i małe dzieci, będzie jedną z najbardziej nikczemnych form ludobójstwa, jakie kiedykolwiek widziano od śmierci Żydów pod rządami Hitlera. […] Zniszczy On [tj. Ojciec w niebie] teraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości na Jego dzieciach. On nie będzie już dłużej tolerował tego zła i teraz Jego Ręka opadnie z karą. Jego Gniew przejawi się teraz na świecie, który będzie zaskoczony, co do wielkości kary, która spadnie na ziemię. Cóż powiedzieć? Nigdy bym nie pomyślał, że zaszczepiony w dzieciństwie, zostałem poddany jednej z najbardziej nikczemnych form ludobójstwa… Ale ruch antyszczepionkowców zyskał argumenty prosto z nieba.
Pewnie największe zainteresowanie w tym momencie budzą rzekome objawienia w Trevignano Romano, w których Maryja mówi wprost, że wirus to dopiero początek dramatu, wobec jakiego niebawem stanie ludzkość. Czy mówi to Maryja? Odkryłem, że przesłane mi rzekome świadectwa znajdują się w Internecie na rzekomo pobożnym, katolickim portalu, który rozpowszechnia złośliwe ilustracje i bezpardonowo atakuje… papieża Franciszka.
W Trevignano Romano Maryja miała mówić do Gizeli (wizjonerki): Córko moja, nie wierz i rób tylko to, co ja ci mówię. Czyli Matka Boża poleca Gizeli, aby nie słuchała Kościoła? W lutym tego roku Maryja miała powiedzieć: Znam wasze trudności związane z Eucharystią i nie pozwalam, aby mój Syn Jezus był obrażany, ponieważ ci, którzy nie będą mieli okazji przyjąć Komunii do ust, niech przyniosą lnianą chusteczkę i tym samym przyniosą ją do ust bez dotykania jej rękami, zachowajcie chusteczkę ostrożnie i zawsze używajcie jej ponownie. Pomysł z chusteczką nawet mi się podoba… Ale rzecz nie w tym, co mi się podoba, ale co poleca nam Kościół ustami swoich pasterzy. A w dobie pandemii zaleca Komunię na rękę, i ta forma przyjmowania Eucharystii jest jak najbardziej dozwolona. Maryja podejmuje więc spór z biskupami? Bo biskupi podejmują decyzje, których Bóg nie akceptuje? Jezus więc wysyła swoją Matkę, aby wznieciła bunt w Jego Kościele? To jedno wystarcza, aby uznać objawienia za fałszywe.
Ale idźmy dalej. Matka Boża mówi o niszczycielskiej wojnie nuklearnej i wzywa do modlitwy za Europę oraz Stany Zjednoczone. Zaznacza także, iż konflikt będzie konsekwencją niewypełnienia jej prośby z Fatimy. Wszystko, czego doświadcza teraz ludzkość, jest również spowodowane brakiem poświęcenia Rosji, o co prosiłam już w Fatimie, właśnie po to, aby nie rozpoczęły się wojny, które nadciągają – miała mówić Maryja. Tymczasem Rosja została poświęcona Maryi w 1982 roku! – i według siostry Łucji był to akt, którego życzyła sobie Matka Boża (zob. ks. Robert J. Fox, Ponowne odkrycie Fatimy, Poznań 1995, s. 177). Czyżby Matka Boża zaprzeczała sama sobie?
Moja córko, nadchodzą trzy dni ciemności. […] W ciągu trzech dni ciemności weźcie błogosławione świece, a ci, którzy będą je mieć zapalone, nie zostaną skrzywdzeni przez demony – miała zapowiadać Maryja w 2016 roku. Otóż w latach 90-tych ubiegłego wieku rozpowszechniano podobną przepowiednię (powołując się na niejaką Vassulę Ryden): Trzy dni Ciemności będą trwały dokładnie 72 godziny. Zapanują ciemności, że nie zobaczymy własnych podniesionych rąk do twarzy. […] Po 72 godzinach ciemności nastąpi cudowna wiosna. […] Wszystko w przyrodzie zazieleni się. Zniknie zanieczyszczenie ziemi, wody i powietrza. Woda będzie kryształowo czysta, nawet w rurach kanalizacyjnych.
Ale muszę powiedzieć – bez cienia wątpliwości! – że o tej przepowiedni słyszałem już w 1986 roku. Pewnie wiązało się to z rzekomymi objawieniami w Oławie. Kto je jeszcze pamięta? Pojawił się tam zakaz chodzenia kobiet w spodniach, przyjmowania Komunii św. na stojąco czy umieszczania tabernakulum w bocznej kaplicy (wszystko jako życzenia Matki Bożej). Rzecz zakończyła się pozytywnie: rzekomy wizjoner Kazimierz Domański odszedł po nagrodę do Pana, wybudowany przezeń prywatny kościół w Oławie przejęła diecezja, żona wizjonera została kościelną, a trzy dni ciemności nie nastąpiły. Jeszcze… Mam nadzieję, że objawienia w Trevignano Romano też znajdą pozytywny finał: odejdą w niepamięć.
Przypominają mi się słowa wybitnego mariologa i ongiś najlepszego znawcy współczesnych objawień maryjnych – ks. René Laurentina (1917—2017). Sam o sobie powiedział kiedyś tak: moje życie osobiste od zbyt dawna odżywia się podstawową lekturą Ewangelii, sakramentami, przykładem świętych, aby pojedyncze orędzie stało się dla mnie wydarzeniem lub etapem. Myślę, że w tych słowach zawarta jest odpowiedź: jeżeli chrześcijaninowi nie brakuje zdrowego pokarmu w postaci rozważanego Słowa Bożego i oparcia się na nauce Kościoła, jeżeli nie brakuje mu osobistej i wspólnotowej modlitwy, jeżeli na co dzień rozpoznaje Jezusa w biednych i słabych, jeżeli od obaw i lęku większe jest – mimo ograniczeń – pragnienie spotkania Jezusa w sakramentalnych znakach… Da radę! Da radę zachować wiarę żywą, która okaże się wystarczającym i koniecznym warunkiem przejścia przez trudne czasy.
ks. Bogdan Markowski CM